5 czerwca

 

Dzień Ochrony Środowiska

 Fot. Marco Castro. Autobus z projektu Boos Roots Marco Castro krazy po ulicach Nowego Jorku

Fot. Marco Castro. Autobus z projektu Boos Roots Marco Castro krazy po ulicach Nowego Jorku

Światowy Dzień Ochrony Środowiska powinien trwać przez cały rok. Na razie ma swój jeden dzień w kalendarzu, 5 czerwca, kiedy inicjatywa na rzecz naszej planety jest obchodzona w ponad 100 krajach świata. Tego dnia przypomnienie o głównych problemach ekologicznych oraz poszukiwanie ich rozwiązań staje się sprawą wspólną.5 czerwca każdy może przyłączyć się do obchodów na własną rękę. Zrewidować codzienne nawyki, sprawdzić, co można zrobić dla najbliższego otoczenia i wyjrzeć na swoje podwórko.

Większość mieszkańców świata mieszka w miastach. Skupianie się ludności w aglomeracjach od lat jest stałą tendencją demograficzną, która się umacnia. Rzeczywistość miejska powoli staje się naszym głównym środowiskiem życiowym, dlatego warto pomyśleć o ochronie i kultywacji najbliższej nam zieleni. Każdy pobliski skwerek, łąka, park, ogródki działkowe, a zwłaszcza fragmenty naturalnych lasów w mieście są na wagę złota. Tymczasem presja urbanizacyjna z powodzeniem wypiera zielone obszary, ciągle traktowane po macoszemu.

Beton

Urzędnicza skuteczność to m.in. zagospodarowywanie, porządkowanie i przekształcanie przestrzeni. Zasada kompensacji przyrodniczej i nasadzania nowych drzew, które urosną za kilkadziesiąt lat nieraz okazuje się kluczem do uwolnienia terenu. Pod zwartązabudową i nowymi inwestycjami znikają pobliskie zieleńce, grodzi się lub ogranicza miejskie parki, a projekty nowych to najczęściej parki rozrywki. Znikają naturalne przyrodnicze ostoje, fragmentaryzuje się i tak kruche ekosystemy miejskie, a stare drzewa ochoczo wycina się pod parkingi, poszerzanie ulic, centra handlowe, czy… nowe betonowe skwery. Rewitalizacja przestrzeni często oznacza wyłożenie jej kostką czy wylanie na nią betonu. Innymi słowy, walka betonu z zielenią trwa!

Przykłady ze stołecznego podwórka: Kilka lat temu mieszkańcy Warszawy, zwłaszcza Starego i Nowego Miasta pewnego poranka przecierali oczy ze zdumienia, widząc, że na Podzamczu w najlepsze trwa wycinka drzew. Pod topór poszło wówczas kilkadziesiąt okazów – niektóre ponadstuletnie, w tym m.in. uznane za chore lub kolidujące z projektem topole, orzesznik górski czy klon jawor. Niektóre cenne dęby, lipy i klony zaopiniowano do przesadzenia. By ograniczyć ryzyko obumarcia drzewa, korzenie powinno się przycinać jednak z co najmniej trzyletnim wyprzedzeniem. Tego czasu zabrakło. Zabrakło czasu również na rozmowy z mieszkańcami. Zorganizowane naprędce konsultacje społeczne w sprawie projektu multimedialnego Parku Fontann odbywały się w tle trwającej wycinki i protestów warszawiaków. Inwestycja, który pochłonęła około 11,5 mln złotych doczekała się sporej krytyki ze strony środowisk ekologicznych i urbanistycznych, a także polskiej komisji UNESCO.

Obecnie, w sezonie letnim, oczy mieszkańców i gości Warszawy cieszą widowiskowe pokazy rozrywkowe, a zamiast bioróżnorodności mamy różnorodność dysz wodnych, pomp i reflektorów, jak również piękną betonową kostkę. Paradoksalnie, otwarcie Parku zainaugurował spektakl „Magia żywiołów”, gdzie splecione w tańcu woda, ogień, światło, dźwięk i słowo symbolizują potęgę natury.

Fot. Wikimedia. Multimedialny Park Fontann Warszawa

Fot. Wikimedia. Multimedialny Park Fontann Warszawa

Duże kontrowersje wzbudza również inwestycja wysokościowej zabudowy w Porcie Praskim w Warszawie, gdzie nowe nieruchomości powstaną kosztem wycinanych drzew, zmian w gospodarce wodnej i zniszczenia środowiska występowania bobrów oraz miejsca kluczowego dla przelatujących korytarzem Wisły ptaków. Podobnie o losy jednego z nielicznych w okolicy terenów zielonych, czyli Parku Kawęczyńskiego, spierają się z miastem mieszkańcy warszawskiej Szmulowizny w ramach projektu Trasy Świętokrzyskiej. A do projektu rewitalizacji Portu Czerniakowskiego nie pasowało ponad 150 dorosłych drzew. Do dużych strat różnorodności przyrodniczej doprowadziły także uporządkowanie i wymiana zadrzewienia w Ogrodzie Saskim.

Przytoczone przykłady pokazują, że niestety w zderzeniu na linii: inwestycja (lub rewitalizacja) a zachowanie miejskich terenów zielonych, przyroda ma wciąż niższy priorytet. Szkoda! Warto się zastanowić, czy polityka zarządzania zielenią miejską rzeczywiście uwzględnia długoterminowe dobro i potrzeby mieszkańców. Największe straty wiążą się z wycinką drzew uznanych za chore, zagrażające ludziom i mieniu oraz kolidujące z nowymi projektami. Czy takie decyzje nie są czasami podejmowane zbyt pochopnie? Może większe korzyści przyniosą zasada odpowiedzialnego planowania i w porę wykonane prace ochronne, pielęgnacyjne i zabezpieczające niż po prostu „usuwanie” problemu? Mieszkańców Łodzi zapraszamy na odbywającą się 5 czerwca debatę, gdzie można podyskutować nad łódzkim programem zarządzania zielenią.

Fot. Wikimedia. Ogrod na dachu Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie

Fot. Wikimedia. Ogrod na dachu Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie

Położone w mieście obszary zielone dobroczynnie wpływają na regulację jego mikroklimatu, uczestniczą w wymianie gazowej, produkują tlen, obniżają temperaturę powietrza i utrzymują w nim odpowiedni stan wilgotności. Uczestniczą w procesach wymiany gleb, obniżają poziom zanieczyszczenia ponad miastem oraz wychładzają miejskie wyspy ciepła. Są na dodatek środowiskiem życiowym zwierząt i ptaków, a dla nas cenną przestrzenią do spacerów, rekreacji, rozrywki, działań edukacyjnych i zdrowotnych. Prowadzone z rozmachem na terenach zielonych inwestycje niszczą lub zmieniają warunki siedliskowe, powodują obniżanie się wód gruntowych i choroby roślin. Na przykład, rewaloryzacje warszawskich parków skutkują trwałym spadkiem populacji ptaków, które na długo tracą miejsca lęgowe. Tereny naturalne, jako część miejskiego krajobrazu stają się coraz bardziej ograniczonym lub elitarnym dobrem. Z jednej strony inwestycje wdzierają się na obszary zielone, z drugiej – powstałe z tychże inwestycji nieruchomości, jeśli leżą w pobliżu ostoi przyrodniczych, osiągają wyższą cenę rynkową. Zwolenników argumentu pieniądza mogą przekonać powstające kalkulacje finansowe, ile kosztowałyby usługi ekosystemów, gdyby nie regulowały się same, tylko miały być realizowane poprzez pracę ludzi.

Obszary zielone

Na szczęście, trwa także walka zieleni z betonem. W opozycji do miasta inwazyjnego od lat 70. powstał szereg koncepcji zielonego miasta: miasta zrównoważonego, miasta przyszłości czy miasta ogrodu (lokalnym przykładem jest Podkowa Leśna). Ich założenia nie tylko preferują priorytetowe traktowanie zastanych terenów przyrodniczych, ale również zmniejszenie uciążliwości antopopresji. Wdrażane są między innymi takie postulaty, jak przestawienie się na energię odnawialną i tworzenie samowystarczalności energetycznej, ograniczanie ruchu samochodowego na korzyść komunikacji miejskiej i rowerowej, odpowiedzialne gospodarowanie wodą, milimalizacja zanieczyszczeń i segregacja oraz właściwa utylizacja odpadów.

Przykładem przyjaznej dla środowiska przestrzeni miejskiej może być np. osiedle BedZED w Londynie, które wpłynęło na brytyjską politykę zero carbon, czyli regulacje dotyczące nowo budowanych domów. Od 2016 roku mają być neutralne pod względem emisji dwutlenku węgla. Podobnie tereny poprzemysłowe dawnego portu w szwedzkim Malmö zostały zaprojektowane w zrównoważone osiedle Bo01, które może się pochwalić nowatorskimi rozwiązaniami energetycznymi, wodnymi i komunikacyjnymi w połączeniu z wysoką jakością planowania urbanistycznego. Przedsięzwięciem-gigantem jest miasto ekologiczne Masdar, budowane od podstaw w emiracie Abu-Zabi w Zatoce Perskiej. Jego projekt zakłada samowystarczalność energetyczną, opartą w 100% na źródłach energii odnawialnej – m.in. na fotowoltaice, systemach solarnych i energii geotermalnej. Zbliżone cele prześladuje „inteligentne miasto” Songdo w Korei Południowej, które wdraża najnowsze technologie ekologiczne.

Fot. Wikimedia. Ekologiczne osiedle BedZED w Londynie

Fot. Wikimedia. Ekologiczne osiedle BedZED w Londynie

Coraz bardziej popularne stają się dobre „zielone” praktyki w reorganizacji nieużytkowanej przestrzeni miejskiej. Kluczowym przykładem jest High Line w Nowym Jorku – dwuipółkilometrowy park założony na dawnym torowisku trasy kolejowej nad Manhattanem. Częstym rozwiązaniem są również zielone torowiska tramwajowe, które można zaobserwować na niektórych odcinkach także w większych miastach Polski. Ciekawym pomysłem są wertykalne farmy Dicksona Despomierra, które mają umożliwić wyżywienie rosnących populacji miejskich przy jednoczesnym zmniejszeniu powierzchni gruntów uprawnych i śladu ekologicznego. W Mediolanie powstają zainspirowane nim budynki pionowych lasów, odpowiadające na potrzebę świeżego powietrza w mieście.

W warunkach intensywnej zabudowy miejskiej sprawdzają się znane jeszcze z Babilonii ogrody uprawiane na dachach budynków. Regulują temperaturę i wilgotność powietrza, pochłaniają hałas, kurz oraz dwutlenek węgla – oddając tlen – a także spełniają funkcje rekreacyjne. Tego rodzaju ogród możemy zwiedzić na dachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, a po nowojorskich ulicach mobilne ogrody podróżują już na dachach autobusów.

Siostrzanym pomysłem do ogrodów działkowych są zakładane na nieużytkach i zdegradowanych terenach farmy miejskie. Oprócz oczywistych korzyści ekologicznych służą otwieraniu miasta, budowaniu lokalnych wspólnot, zdobywaniu praktycznego doświadczenia przy produkcji pożywienia i uprawie roślin. To zjawisko jest mocno powiązane z ruchem Guerilla Gardening, czyli Miejską Partyzantką Ogrodniczą. Podczas, gdy miasto wycina i betonuje (gdzieniegdzie), na stronie warszawskiej grupy czytamy, że oni sieją, kopią, sadzą i rzucają bombami nasiennymi! Uprawa roślin może mieć, jak widać, wymiar rewolucyjny.

Fot. Wikimedia. Widok na Park High Line w Nowym Jorku

Fot. Wikimedia. Widok na Park High Line w Nowym Jorku

Nawiązuje do niej hasło „Podejdź i wysadź”, w ramach ogrodniczej propaganady umieszczane przez grupę Kwiatuchi na tabliczkach w zdegradowanej przestrzeni miejskiej w Warszawie. Pobudzają do jednostkowego działania i uzmysławiają, że na kształt i wygląd miasta wpływ może mieć każdy z nas. Zdecydowanie wie o tym Jacek Powałka z Nowego Sącza, który wbrew planom urzędników miejskich organizuje akcje, w których od razu sadzi całe parki. Kilka lat temu namówił sąsiadów i wspólnymi siłami posadzili 120 drzew i tysiące krzewów na pustym placu na warszawskich Kabatach.

Szczęśliwie, potrzeba zwiększenia obszarów zielonych i świadomego kształtowania miasta przez mieszkańców powolutku toruje sobie drogę również w oficjalnych instytucjach.  Tej wiosny miejsce pod miejskie grządki z przyległych terenów wyznaczyły m.in. Muzeum Rzeźby w Królikarni i Kibuc Warszawa na Jazdowie, a Urząd Dzielnicy Ochota zaprasza na ogrodnicze warsztaty. Mamy nadzieję na utrwalenie tej tendencji i że niedługo – jak to bywa też w sukcesji ekologicznej – po pionierskich krokach zielone projektowanie na dobre wypleni uszczelnianie podłoża i uszczęśliwianie mieszkańców polskich miast instalacjami z betonu.

Opracowanie: Irka Jazukiewicz

Tagi: , , ,

Kwiecień 2024

pon wt śr czw pt sob nie
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
  • Światowy Dzień Własności Intelektualnej.
27
28
29
  • Dzień Pamięci o Wszystkich Ofiarach Wojen Chemicznych
30

Najbliższe święta

Zapisz się do newslettera